KRÓLESTWO ZIEMI:
Ciemno, zimno, strasznie - tylko te słowa w tamtej chwili przychodziły Ty Lee na myśl.
Zmęczona wojowniczka wciąż mknęła przez las. Księżyc w pełni nadawał jemu jeszcze bardziej upiornego uroku. Przestraszona i wycienczona dziewczyna co chwilę wpadała wśród mokre krzewy i rowy. Mimo dobrej kondycji jej nogi odmawiały posłuszeństwa, a oczy orientacji. Jej wyobraźnia zaczęła szwankować, ciągle widziała przed oczyma rozłoszczoną Suki pragnącą uderzyć Ty Lee w twarz. W pewnej chwili upadała. Podczas lotu dostrzegła wyłaniającą się zza drzew mroczną, czarną jak niebyt postać. Za chwilę słyszała jak ktoś zbliża się do niej. Wojowniczka zaczęła krzyczeć "pomocy! pomocy!" lecz i tak wszystko na marne. Ty Lee postanowiła wstać po raz wtóry. Zacisnęła mocno obie dłonie w pięści i z wysiłkiem podniosła się. Nie chciała uciekać, ruszyła na atak jak to ją nauczono. Chcąc użyć na przeciwnika blokadę Chi, znów upadła do stóp postaci.
- Ty Lee? Co Ci sie stało?! Dlaczego jesteś tutaj?!
- Suki... Suki oszalała... ! - tylko tyle zdążyła powiedzieć zanim zemdlała.
Ty Lee ocknęła się dopiero po kilku godzinach na latającym bizonie Avatara. Na niebie widniały jeszcze odcienie nocy, choć ze wschodu w ciemno-niebieską barwę zachęły wchłaniać się kolory pomarańczy, różu i fioletu.
- Oo! Widzę, że już się obudziłaś! - powiedział piskliwie uradowany Aang.
- Co się stało? gdzie lecimy? - zapytała zdezorientowana dziewczyna.
- Znalazłem Cię dzisiaj w nocy samą w lesie - odpowiedział - Możesz mi powiedzieć co się stało? Dlaczego powiedziałaś, że Suki oszalała? - dopytywał się.
- Yhh... no tak. Suki... - przypominała sobie dzisiejszą noc - długa historia...
- Opowiadaj wszystko ze szczegółami - rozkazał Aang.
- Wczoraj Sokka oznajmił Suki, że już jej nie kocha. Potem gdy poszła się przejść zobaczyła go gdzieś w zakamarku jak całuje się z Toph. Wtedy oszalała. Przyszła wtedy do mnie i wszystko mi opowiedziała. Od tamtej pory o niczym innym nie mówiła jak o Socce i zemście. Nigdy w życiu jej takiej nie widziałam. Biło od niej takie zło i gorycz! - Oo.. nie... - wyszeptała po chwili. - Azula i Mai!
- Co takiego?! - ruszył się Aang.
- Azula i Mai! Spotkałam je jak uciekałam! One też były w lesie! - zaczęła krzyczeć i panikować Ty Lee.
- Jak to... przecież Azula jest we Wrzącej Skale! Jesteś pewna że to ona?!
- Tak! Tak! Jak nigdy w życiu! Zuko zwolnił ją z więzienia, ponieważ chce by jego ślub odbył się w pokojowych warunkach w Omashu. - ZUKO BIERZE ŚLUB?! - wyrwało mu się. - Choć nie wierzę w to, że Azula się zmieniła... - mówiła szybko.
- Oo nie... - wyszeptał Aang - Musimy zawracać! Appa! Hop!Hop! - wydał rozkaz i natychmiast zmienili kurs.
- Omashu
Dziś miał się odbyć wielki dzień dla Narodu Ognia, Południowego Plemienia Wody oraz i dla samego mista Omashu. Każdy mieszkaniec od białego świtu unosił się wielką radością i podnietą. Zmartwiona Katara do późnego ranka leżała w swoim łożu, myśląc co złego może się wydarzyć w tak szczególnym dniu. Tylko kilka godzin dzieliły ją od rozpoczęcia nowego etapu życia, a także dozgonnej miłości i wierności wobec Zuko, którego kochała ponad życie. Jej rozmyślenia przerwała Toph, która głośno wdarła się do sypialni panny młodej:
- Dziś jest twój wielki dzień! Zacznijmy zabawę! - wykrzyczała z rękoma wzniesionymi ku górze, a do pokoju weszła cała gromada gospodyń z potrzebnymi przyborami.
Wyciągnięto Katarę z łóżka i posadzono ją przed toaletką wyposażoną w rozmaite ozdoby i kosmetyki. Na początku kobiety zajęły się jej mokrymi, długimi włosami. Po trzech kwadransach jej włosy były już pięknie uczesane i wplecione zostały kwiaty Białego Lotosu od Stryja Iro. Następnie zajęto się malowaniem panny młodej, które zajęło zaledwie dwa kolejne kwadranse. Na koniec obrócono Katarę w stronę sukni ślubnej, która leżała idealnie na manekinie.
- Już czas... - wyszeptała uradowana Toph przez prawe ramię Katary.
W TYM SAMYM CZASIE...
Godzina przedpołudniowa, słońce zaczyna już prawie sięgać ku zenitowi. Misto ucichło nagle jak przed wielkim sztormem. Sokka i Zuko wybrali się na przechadzkę po słonecznym Omashu, oraz by pogawędzić jak mężczyzna z mężczyzną. Sokka, zauważył że przyszły mąż spoważniał i ucichł:
- Hej! Hej! Hej! Płomalu! Tylko nie mów, że się stresujesz?! - powiedział donośnie Sokka, dając sójkę w ramię przyjaciela Zuko.
- Płomalu? - zdziwił się - kto Cię tego nauczył?! - zapytał Zuko.
- No bo wiesz, jak byliśmy w Narodzie Ognia przed inwazją, Aang uczył nas jak się tam u was mówi... "płomalu", "tylko się nie wypal"... a nie ważne! - przerwał swoją wypowiedź chłopak z kucykiem.
- Hahaha! Pierwsze słyszę! - zaśmiał Się Zuko - Nie, nie stresuję się. - Odpowiedział z lekką skruchą.
- Płomiście! - odparł Sokka.
- Sokka... o co może się denerwować Katara? - zapytał z nienacka Władca Ognia.
- Katara? No wiesz to dziewczyna... Dziewczyny wszędzie znajdą powód, by nie dopuścić do ślubu! Nawet źle obcięty paznokieć! - odpowiedział machając energicznie rękami.
- Katara nie chce wychodzić za mąż?! - posmutniał.
- Nie! Tego nie powiedziałem! - zaprzeczył Sokka - Katara na pewno nie ma źle obciętego paznokcia!
- To czym może się martwić w tak ważny dzień w jej życiu?
- Może dlatego że nie ma Aanga? - strzelił.
- Nie, już jej to wytłumaczyłem. Obiecałem jej gdy tylko dostaniemy od niego wiadomość, to wszyscy złożymy jemu wizytę...
- A co z Azulą?! Ona nigdy jej nie ufała, zresztą tak jak ja! - powiedział chłopak z plemiena wody.
- Nie, nie... wie, że Azula jest w Ba Sing Se...
- Co?! Znów chce podbić Ba Sing Se?! - wzdrygnął się.
- Nie! Pojechała tam, by złożyć wizytę Mai i ją przeprosić...
- Do Mai?! - chłopak o mało co zemdlał - Jak to? Do Mai?! - W takim razie puszczą z dymem stolice!
- Azula się zmieniła... - próbował wymsknąć się Zuko.
- Na prawdę wierzysz w to?!
- Sam nie wiem... - powiedział Władca Ognia i spojrzał na niebo - Lepiej chodźmy, bo nie chcę spóźnić się na własny ślub!- odparł z uśmiechem.
Natomiast w powietrzu od dłuższego czasu krążył niezapowiedziany Aang i Ty Lee. Oboje są bardzo zdenerwowani tym co tej nocy przeżyła cyrkówka. Wierzą, że Azula nie wyszła z więzienia z pokorą i zmianą, tylko z podwójną chęcią zemsty. W Ba Sing Se nie widziano żadnych z poszukiwanych dziewczyn z Narodu Ognia, na dodatek zniknęła jeszcze Suki. Ty Lee zaczęła obawiać się najgorszego...
Zmienili kurs na Omashu. Nie daleko od bram Ba Sing Se znaleźli ślady co najmniej trzech ogromnych Węgorzy Ogarów zmierzających właśnie w daną stronę. Zniecierpliwieni ruszyli ich śladami.
- Niech zacznie się zabawa! - oznajmiła Azula do dwóch współpracowniczek, stojąc przed mostem, prowadzącym do Omashu.
- Aang spójrz! Tam są! - wskazała Ty Lee na trzy pragnące dokonania zemsty poszukiwane dziewczyny. Ruszyły właśnie powolnie mostem. - Aang! Szybko!
- Appa! Hop! Hop! - popędził bizona i lecieli już na drużynę Azuli.
- Azulo! Coś leci prosto na nas! - krzyknęła Suki widząc zbliżający się obiekt oraz silny powiew wiatru, który zrzucił je prawie z mostu.
- To Avatar. - odpowiedziała z pogardą w głosie, szykując się do walki.
- Azulo! Co ty tutaj robisz?! - spytał z daleka Aang.
- Już nie mogę pójść na ślub brata i przypieczętować tą chwilę drugą blizną na oku? - zapytała obojętnie.
- Nie pozwolę Ci na to! - krzyknął i wypuścił pierwsze języki ognia.
KATARA:
Już nadszedł ten czas. Dzwony od kilku minut wzywały, dopóki nie zastałam na ślubnym kobiercu. Ślubny kobierec. Dobrze pamiętam tamtą wróżbę... I oto wychodzę za potężnego maga!
Wszyscy zaproszeni goście zebrali się co do jednego. Sokka, jako drużba Zuko strasznie się już niecierpliwił. Samego Zuko pewnie zżerały nerwy. A ja? A ja stałam w oknie, denerwując się na samą siebie dlaczego mnie jeszcze tam nie ma.
Nagle usłyszałam ciche pukanie do mojej komnaty. Do moich uszu dobiegł głos mojego księcia:
- Kochanie... - natychmiast odskoczyłam za drzwi, by mój ukochany mnie nie zobaczył - Hakoda czeka. - oznajmił i wycofał się. Za to próg drzwi zajął mój tata.
- Czy mogę poprowadzić pannę młodą do ołtarza? - zapytał, wychylając się zza drzwi i wyciągnął w moją stronę rękę.
Właściwie to sama nie wiem na co tyle czekałam. Wzięłam ostatni głęboki wdech, uniosłam długie szaty lekko do góry i w końcu opuściłam komnatę, podając dłoń tacie.
- Jestem z Ciebie taki dumny! - oznajmił, biorąc mnie pod rękę.
- Tak, wiem tato. Mówiłeś mi to ostatnio kilka razy.. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Nie mogę uwierzyć, że moja mała Katara wychodzi już za mąż. - powiedział sam do siebie.
- Ej! Tato! Co za "mała"?! - powiedziałam radośnie.
- Będziesz idealną królową. - oznajmił po dłuższej chwili ciszy.
- Wiesz, że nie na tym mi zależy, tylko na Zuko. - odpowiedziałam i w tym samym czasie wkroczyliśmy na biały dywan, a muzycy z biegunów rozpoczęli weselną piosenkę.
TA DA TA TA! TA DA TA TA! Ach! Co za przepiękna chwila! Jedyna taka magiczna chwila w moim życiu! Już za kilka kroków miałam znajdować się przy moim ukochanym! Oczywiście Zuko, Sokka i Toph czekali podekscytowani. A Toph wyglądała tak prześlicznie!
Moje rozmyślenia i fascynacje przerwał tata. Wyszeptał mi do ucha "Kocham Cię." i przekazał mnie Zuko.
ZUKO:
W końcu moja księżniczka zjawiła się! Wyglądała tak przepięknie! Czerwone szaty pasowały do cery mojej ukochanej. A te kwiaty! Kwiaty Białego Lotosu? Pomyślałem, że to są kwiaty oczywiście
od Stryja Iro, a od któż by to innego... Od razu podziękowałem jemu najszczerszym moim uśmiechem. Hakoda podszedł najbliżej jak mógł i przekazał w moje ramiona Katarę, od teraz jedyny, najważniejszy sens mojego życia. Nareszcie oboje splotliśmy nasze dłonie i z otuchą obróciliśmy się w stronę kapłana. Słyszałem radość i szlochanie za sobą naszych najbliższych. Sokka opierał się o Toph, by nie znaleźć się na ziemi. Natomiast Toph śmiała się z niego gardłowo. Mimo to, także była co prawda lekko wzruszona. Kapłan otwierał księgę, a także swoje usta lecz jego oczy zatrzymały się daleko za nami. Obróciliśmy się oboje, nie wypuszczając swoich dłoni z uścisku. Ale i tak o mało co potrzebowałbym reanimacji.
"Jak to?! Mama?!" pomyślałem w duchu.
Wybiła idealna godzina lecz w ciągu dalszym Katara i Zuko nie pobrali się. Za to każdego aż na widok nowego, nie zapowiedzianego gościa stojącego w bramie Omashu zmroziło.
- Mama? - Władca Ognia powtórzył pytanie z niedowierzeniem.
- Przepraszam. - powiedziała nowa kobieta po chwili, by dojść do pana młodego.
Każdy przyglądał się tej alternatywnej sytuacji. Zuko stał wciąż zmrożony, nie mogąc nic powiedzieć, a z jego miodowych oczu zaczęły wypływać strumienie łez.
- Jak ja mogłam do tego dopuścić... - skarżyła się kobieta, dotykając piętna na twarzy syna.
- Mamo! - dygotał się Zuko, aż wreszcie rzucił się na szyję właśnie odnalezionej rodzicielki.
Ten wzruszający moment przerwały hałasy wydobywające się spoza otwartych grot miasta. Wydawać się mogło juz od razu, że są to hałasy toczącej się właśnie walki. Zuko spojrzał zza ramienia matki.
"Azula" wzdrygnął się gdy zobaczył jak zwinnie skacze z zwierzęcia na zwierze, używając magii ognia w czyjąś stronę. Nagle wydobył się głośny ryk bizona. "Aang?" pomyślała Katara.
- Rozejdźcie się! Coś się dzieje! - oznajmił Hakoda.
- Mamo! Mamo! Biegnij do Zamku! Za chwilę wrócę! - rozkazał zdezorientowany Zuko.
- Dobrze. Ale wróć cały. - ostrzegła Ursa i pobiegła z małą dziewczynką, której nikt wcześniej nie zauważył.
Wszyscy goście skryli się w zamku. Natomiast Zuko, Katara, Toph, Sokka i Hakoda pobiegli w stronę walki. Rzeczywiście, były to zupełnie niespodziewane s osoby: Azula, Mai, Ty Lee, Sukki i Aang.
Walczyli ze sobą w sumie nie wiadomo o co. Aang zobaczywszy swoich przyjaciół wrzasnął bardzo głośno, przerwać to całe zamieszanie.
- Azula?! Aang?! - zwrócił się zdezorientowany Władca.
- Wszystkiego najlepszego braciszku! - oznajmiła Azula i zwinnie puściła w stronę brata strzałę ognia. - Widziałam, że panna Noriko wraz z Kiyi przybyła do miasta...
- Kim jest Noriko?! - zapytał, broniąc się.
- Twoją matką. - odparła i uderzyła oszołomionego brata.
Sytuacja bardzo się skomplikowała. Pierw Matka Zuko, potem siostra. Władca Ognia nie wiedział co robić. Chciał jak najszybciej znaleźć się przy matce i dowiedzieć co się z nią przez ten czas działo oraz chciał zrozumieć nieposkromioną Azulę. Aang zaczął wspomagać Zuko. Ty Lee wraz z Hakodą obezwładnili Mai. Natomiast Sokka i Toph stali oko w oko z rozwcieczoną Suki.
- Ty podły bydlaku! - wycedziła przez zaciśnięte szczęki i rzuciła pierwszym wachlarzem.
- Po co tutaj przyszłaś?! - wykrzyczał tworząc błyskawicę.
- Pogratulować mojej szwagierce razem z Mai! - oznajmiła i spokojnie skierowała błyskawicę w stronę Katary.
- Nieee! - krzyknął Zuko, rzucając się, by uratować ukochaną.
Zuko znów całe życie przeleciało przed oczami. A dokładnie ten moment doskonale odilustrował dzień, w którym Zuko wraz z Katarą zmierzyli się z Azulą. Wtedy książę także poległ by uratować osobę, którą już niedługo miał pokochać.
Władca Ognia z hukiem upadł na ziemię. Każdy zwrócił się w jego stronę. Chłopak leżał i trząsł się w czasie gdy błyskawica przechodziła przez jego ciało. Znów rozdrapano stare rany. Katara. Katara nie mogła ruszyć się z miejsca. Oszołomiona zapomniała o oddychaniu. Znów przed jej oczyma ukazał się upadający Zuko, który po raz drugi uratował jej życie.
Aang nie wytrzymał. Widząc skaleczonego przyjaciela i jego dawną miłość wstąpił w "Stan Avatara". Jego niebieskie strzałki wraz z oczami znów rozbłysły. Silna moc panująca w nim znowu
- Aang! Aang! Uspokój się! Nie w ten sposób! - wykrzyczała z daleka Ty Lee i zdążyła go złapać za ramię, tak jak za pierwszym razem Katara. Przed jego oczyma znów ukazał się tamten wątek. Pomyślał, że to Katara i uspokoił się. W tym czasie napastniczki zdążyły uciec.
- Zuko! - wykrzyczała zrozpaczona narzeczona, wyciągając za pomocą magii wodę z bukłaka.
- Kataro... - wypowiedział z ogromnym bólem, co jakiś czas mając drgawki po urazowe.
- Zuko, kochanie wszystko dobrze! - mówiła ze łzami w oczach lecz nie wiedziała co ma robić.
- Zanieśmy go do zamku! - rozkazał Aang.
CDN.